18.03.2019

Efektownie i efektywnie. Magazyn Filmowy

Dla Lightcraftu – jednej z najstarszych i najbardziej zasłużonych polskich firm zajmujących się postprodukcją, animacją i efektami wizualnymi – rok 2019 może okazać się przełomowy.

 

Założony w 1997 roku przez Daniela Markowicza, ambitnego studenta Akademii Sztuk Pięknych, Lightcraft stał się przez ostatnie dwie dekady jednym z filarów rodzimej branży postprodukcyjnej, specjalizując się w ujęciach efektowych dla wszelkiej maści projektów audiowizualnych. Choć w portfolio firmy można znaleźć tysiące spotów reklamowych i setki wideoklipów, Markowicz i jego współpracownicy dążyli w zasadzie od początku do zaistnienia w świecie kina. Cel został osiągnięty już jakiś czas temu, Lightcraft realizował efekty do kilkudziesięciu produkcji filmowych, od Róży Wojciecha Smarzowskiego i Jezioraka Michała Otłowskiego po Ostatnią Rodzinę Jana P. Matuszyńskiego i nieukończoną jeszcze Dolinę Bogów Lecha Majewskiego. Firma nawiązała także współpracę z zagranicznymi gigantami, wśród nich studiem 20th Century Fox i Netflixem, a Markowicz zaczął coraz odważniej działać jako producent.

W tej roli założyciel Lightcraftu jest obecnie znany głównie z eksperymentalnego Photonu Normana Leto, który ukazał w szalenie złożonej formie humanistyczne piękno wielkiej nauki. Z kolei tworząca na ogół niewidzialne efekty wizualne ekipa Lightcraftu pozostaje zazwyczaj w cieniu sukcesów filmów, do których dołożyła swoje kilka cegiełek. Istnieją jednak wyjątki od tej reguły, choćby Ostatnia Rodzina. Po opublikowaniu materiału uświadamiającego ilość i jakość efektów wizualnych w filmie, cały kraj zachwycił się możliwościami firmy. „Mimo upływu lat, w duszach gra nam wciąż młodzieńczy bunt, wspomnienie odkrywania piękna kina w filmach autorskich. Zawsze mieliśmy słabość do projektów artystycznych” – tłumaczy Markowicz. Lightcraft zdaje się jednakże wkraczać w nową fazę działalności, która może sprawić, że zacznie być kojarzony na równi z najbardziej znaną polską firmą postprodukcyjną – Platige Image.

Pierwszym krokiem na tej drodze ma być Diablo. Wyścig o wszystko Michała Otłowskiego i Daniela Markowicza, pionierski na polskim gruncie film sensacyjny o nielegalnych wyścigach samochodowych, czerpiący garściami z zachodniego kina gatunkowego, lecz osadzony w rodzimych realiach. „To nie kopia Szybkich i wściekłych, ale rozrywka z wysokiej półki, nawiązująca do popularności kina samochodowego, również klasyków jak Znikający punkt” – wyjaśnia Markowicz. Na ekranie hardzi mężczyźni, piękne kobiety, luksusowe auta, niebezpieczna prędkość i około 300 ujęć efektowych, z czego kilkadziesiąt zrealizowały firmy amerykańskie. „Wierzę, że jest w Polsce miejsce na takie filmy, że nie musimy zachwycać się tylko pomysłami innych” – kontynuuje Markowicz. – „Jeszcze przed ukończeniem postprodukcji pokazaliśmy Diablo Amerykanom, którzy dostrzegli w nim potencjał na uniwersalne kino i zakupili licencję. Tyle że film zdubbingują i pokażą jako anglojęzyczny”.

Co ciekawe, projektem Diablo nikt z początku nie był zainteresowany. „Chodziłem po różnych firmach, rozmawiałem z producentami, scenarzystami, kierownikami produkcji, ale nikt nie wierzył, że to się może udać. Albo sugerowano mi, że taki film będzie miał absurdalny budżet rzędu 20 mln złotych” – wspomina z uśmiechem Markowicz. – „Podziałało to na mnie jak płachta na byka, zawziąłem się, stworzyliśmy z reżyserem Michałem Otłowskim scenariusz, znalazłem inwestorów i pilotowałem projekt do samego końca, do ostatnich prób i szlifów dźwiękowych”. Pilotowanie oznacza w tym przypadku współpracę reżyserską, kierownictwo produkcji, przyjęcie na siebie producenckiego brzemienia oraz, co oczywiste, nadzorowanie realizacji efektów wizualnych. – „Mamy kraksy samochodowe, wybuch stacji benzynowej, pościg helikopterowy, dynamiczne wyścigi, tricki kamerowe, ujęcia z dronów i wiele innych atrakcji”.

Markowicz przyznaje, że nie mógłby wziąć na siebie tylu obowiązków, gdyby nie doświadczenie zdobyte przez dwie dekady rozwijania renomy Lightcraftu. „Pierwszym przełomem dla firmy była współpraca z The Chimney Pot we wczesnych latach dwutysięcznych, później związaliśmy się m.in. z WFDiF i panem Włodzimierzem Niderhausem. Zrobiliśmy razem wiele ciekawych projektów, w tym łączącą historię sztuki z technologią cyfrową Polskę Niepodległą z cyklu »Historia w ożywionych obrazach«. Od każdego partnera uczyliśmy się czegoś nowego, co pozwalało nam rozwijać się organicznie” – wspomina założyciel firmy Lightcraft. – „Przyglądamy się też uważnie temu, co dzieje się na świecie. Kiedyś byliśmy zdeterminowani, by naszą siłą był ogrom pracowników, ale w pewnym momencie zrozumieliśmy, że to błąd. Zrobiliśmy restrukturyzację i obecnie Lightcraft to core team oraz pracownicy projektowi, zatrudniani na określony czas”.

Długoterminowa strategia firmy zakłada też wchodzenie w więcej projektów międzynarodowych. Markowicz wyraźnie podkreśla, że w przeciwieństwie do innych polskich firm działających na obszarze postprodukcji, animacji i efektów wizualnych, Lightcraft nie był nigdy zainteresowany wyłącznie tworzeniem gier, a rynku reklamy nie traktował jako jedynego celu. „Na całym świecie to zupełnie normalne, ale w Polsce panuje jakieś dziwne przekonanie, że jak ktoś robi reklamy, to musi robić reklamy, a jak ktoś siedzi w filmach, to powinien siedzieć tylko w filmach. My stoimy z punktu widzenia rodzimych firm trochę w rozkroku, podchodzimy do realizacji reklam z wielkim szacunkiem, ale pociągają nas dłuższe formy” – objaśnia Markowicz. „W trakcie rozwijania firmy znaleźliśmy świetnych partnerów, których obsługujemy na wyłączność, a dzięki temu, że nie mamy takiego kotła reklamowego, możemy dobrze obsłużyć wszystkich zleceniodawców. Tak według naszej opinii działają dziś najlepsi na świecie. Można wtedy myśleć poważniej o innych projektach, pracować z pełną zapału, kreatywną ekipą, której się po prostu i naprawdę chce”.

Co prowadzi do drugiego spodziewanego przełomu w dziejach firmy? „Pracujemy nad dwoma dużymi projektami, ale nie mogę zdradzić szczegółów” – ekscytuje się Markowicz. „Pierwszy to angielskojęzyczna produkcja we współpracy z Netflixem, przeznaczona od razu na rynek międzynarodowy, drugi – animacja komputerowa dla dzieci i młodzieży, największy taki projekt w historii Polski, również przeznaczony do globalnej dystrybucji. Produkujemy go razem z Amerykanami, w dubbingu wystąpią A-klasowe gwiazdy” – kontynuuje założyciel i siła napędowa Lightcraftu. – „To gigantyczny potencjał, z początku ta świadomość trochę nas przytłoczyła. Musieliśmy zrobić rachunek sumienia, przemyśleć nasze możliwości oraz zasoby ludzkie, ale zmieniliśmy przy okazji również sposób myślenia o branży i naszym w niej miejscu. Porównałbym to do podejścia CD Projekt do Wiedźmina. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, zrobiliśmy kilka minut animacji, które spotkały się z olbrzymim odzewem na świecie, a teraz przygotowujemy grunt pod produkcję, która wystartuje na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2019 roku. Wiem, że tworzymy historię”.

 

Darek Kuźma

KIPA