18.03.2019

Opuszczą Unię Europejską, ale nie Europę? Magazyn Filmowy

Najpierw szok i niedowierzanie, potem próba chłodnej oceny szans i strat, wreszcie typowa brytyjska rezerwa i powtarzanie, że cokolwiek się wydarzy „zaadaptujemy się do zmian”.

 

Brexit dla brytyjskiej kinematografii, całego tamtejszego sektora audiowizualnego, to niepokojące wieści i duże wyzwania. Gdy politycy nie mogą dojść do porozumienia i nie został wykluczony najczarniejszy scenariusz wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej – bez umowy, twardy brexit – niepewność wśród tamtejszych filmowców narasta, a nastroje zdają się coraz bardziej morowe. Z roku na rok, po referendum, atmosfera na panelach poświęconych skutkom brexitu dla brytyjskiej kinematografii (m.in. na Londyńskim Festiwalu Filmowym) gęstniała. Ostatnio Brytyjski Instytut Filmowy (BFI), który od pierwszych tygodni po wynikach głosowania z 2016 roku podjął starania mające zabezpieczyć interesy brytyjskich filmowców, wysłał silną delegację na Berlinale. Zamiast corocznych nieformalnych brunchy zorganizowano zamknięte spotkania brytyjskich producentów i dystrybutorów z przedstawicielami największych kontynentalnych firm. „Być może opuszczamy UE, ale nie Europę” – przekonywała w rozmowie z „Deadline Hollywood” Harriet Finney, dyrektor spraw zewnętrznych w BFI, oznajmiając jednocześnie, że rząd brytyjski podpisał w lutym Konwencję Rady Europy o Koprodukcji Filmowej. „Przywiązujemy ogromną wagę do kreatywnych i biznesowych relacji Wielkiej Brytanii z naszymi europejskimi i międzynarodowymi przyjaciółmi i partnerami” – dodawał Ben Roberts, zastępca dyrektora generalnego BFI. We wrześniu 2018 w „Guardianie” Danny Boyle, który w koprodukcji z Włochami zrealizował serial Trust, nawoływał: „Liczę, że filmowcy, scenarzyści i dziennikarze będą próbowali obejść brexit. (…) W tej chwili wydaje się, że coś zostało przerwane, a my jesteśmy zagubieni, ale mam nadzieję, że ludzie spróbują zrekompensować tę straszną pustkę, którą stworzyli politycy”.

Bez wątpienia brexit najbardziej dotknie nie wielkie brytyjskie studia, takie jak Pinewood i Shepperton, rezerwowane na długo do przodu przez Hollywood (w mocy pozostaną wprowadzone w 2006 programy zachęt podatkowych), ale kino artystyczne, europejskie, dystrybucję i promocję, a także regionalny rozwój. Wszystkie uzależnione od programów UE. Jeszcze w październiku, na Londyńskim Festiwalu Filmowym, przedstawiciele brytyjskiego oddziału Kreatywnej Europy zachęcali do składania wniosków na kolejną sesję. Sądzono, że partnerstwo utrzymane zostanie przez okres przejściowy do grudnia 2020 roku. Późniejszy akces miał być negocjowany (przy zainteresowaniu obu stron). Dziś BFI informuje, że w przypadku twardego brexitu, bez dodatkowych uzgodnień, możliwe jest natychmiastowe zakończenie uczestnictwa Wielkiej Brytanii w Kreatywnej Europie, już 29 marca 2019. Nie wiadomo, czy brytyjskiemu rządowi uda się taką stratę zrekompensować, chociaż poczyniono obietnice – przynajmniej wobec tych podmiotów, których wnioski zostały ostatnio zaakceptowane. Słyszy się, że niektórzy producenci przenoszą się ze swoją działalnością do Irlandii.

Od 2007 do 2017 roku Kreatywna Europa (wcześniej MEDIA) wsparła brytyjskich filmowców, twórców gier i telewizji na kwotę 300 mln funtów. Wśród beneficjentów znaleźli się m.in. producenci filmu Ja, Daniel Blake Kena Loacha (100 tys. funtów dotacji) oraz studio Aardman Animations. Bez Kreatywnej Europy ucierpi również dystrybucja filmów brytyjskich w UE i na odwrót. Dla przykładu, sieć Curzon w październiku 2018 – razem z 3 innymi dystrybutorami – uzyskała od Kreatywnej Europy wsparcie w wysokości 551 200 euro na dystrybucję 10 europejskich filmów (Curzon ma prawa do 6 z nich). Co teraz? Firma prowadzi też kina i platformę VOD, w obu miejscach szeroko obecne są europejskie produkcje. Obie te aktywności uzyskiwały dotacje. „Staramy się uzyskać jak najwięcej informacji, ale w tej chwili sytuacja przypomina karuzelę, na której wszystko wiruje. Nie wiadomo, co się stanie” – komentuje w „Screen Daily” Philip Mordecai, kierownik projektów cyfrowych Curzon. Firma miała rozszerzać swoją działalność na inne kraje UE. Na razie te plany wstrzymuje.

Wsparcie dla brytyjskiego sektora audiowizualnego to również, co BFI podkreśla od początku, dotacje w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz Europejskich Funduszy Strukturalnych i Inwestycyjnych. Zyskują na nich regionalne fundusze i klastry filmowe. Przykładem może być Yorkshire Content Fund, który w 2012 roku otrzymał 14,4 mln funtów dotacji. Pieniądze te wsparły realizację 38 filmów i produkcji TV (w tym m.in. popularnego serialu Peaky Blinders). W regionie powstało studio filmowe i znacznie wzrosły inwestycje (150 mln funtów), a także wpływy (GVA, wartość dodana brutto, wzrosła o 45 mln funtów). Ten sam fundusz umożliwił też budowę Titanic Studios w Belfaście, gdzie realizowana jest m.in. Gra o tron.

Największym postbrexitowym wyzwaniem dla sektora są ograniczenia w swobodnym przemieszczaniu się, pobycie i pracy. Brytyjskie film i telewizja bazują w znacznej mierze na zagranicznych talentach – w niektórych sektorach nawet 40 proc. pracowników to osoby spoza Wielkiej Brytanii (głównie w postprodukcji, efektach wizualnych i animacji). To też freelancerzy zatrudniani do konkretnych projektów. Proponowane do tej pory przez rząd Theresy May rozwiązania branży nie satysfakcjonują (wizy, ograniczenia czasowe i limity zarobkowe). „W naszej londyńskiej siedzibie pracuje 1100 osób, około 30 proc. z nich to obywatele UE, w większości absolwenci” – przybliża w „Guardianie” William Sargent, dyrektor i współzałożyciel Framestore (Grawitacja, Blade Runner 2048). „Ich utrzymanie (po brexicie) wymagałoby inwestycji po około 1500 funtów na osobę. Nie jest to koszt, który chcesz ponosić” – dodaje. Uważa, że kraj przez ćwierć wieku pracował na swoją silną pozycję lidera doskonałości. „Teraz to wszystko wyrzucamy” – stwierdza.

Brexit to też inne uciążliwości, np. związane z transportem sprzętu. Problem przybliża w „Guardianie” producent Jeremy Thomas (Ostatni cesarz, Dogman). – „Przed przystąpieniem Wielkiej Brytanii do UE miałeś ciężarówkę z 1000 różnych elementów sprzętu filmowego. Wszystko musiało zostać wyjęte, sprawdzone i z powrotem zapakowane. Trwało to dniami. (…) Teraz wszystko to działa w wyrafinowany sposób. Ale może już niedługo?”.

Rzadko w branży pojawiają się pozytywne oceny brexitu. Munira Mirza, doradczyni rządu do spraw sztuki i filantropii, próbowała przekonać filmowców w trakcie panelu „The Creative Industries Beyond Brexit” w 2018, że to szansa na współpracę Brytyjczyków z resztą świata – Chinami, Ameryką Północną i Łacińską oraz Indiami. Zdaniem lorda Davida Puttnama, prezesa Brytyjskiego Stowarzyszenia Dystrybutorów (FDA), to szansa na to, żeby rozwinąć „własny brytyjski głos”. Tylko czy Brytania już go nie posiada? I czy Chiny i Indie czekają na jej produkcje i twórców?

Problemy i pytania się piętrzą, rozwiązania są życzeniowe lub częściowe (np. w kwestii praw autorskich i licencji TV). Ameryka z Wielkiej Brytanii nie zrezygnuje, chyba że… Może to czas, żeby w Hollywood głośno mówić o polskich zachętach podatkowych?

 

Dagmara Romanowska

KIPA