18.03.2019

Kolor jest emocją. Rozmowa z Ajithem Krishnamoorthy Nair, kolorystą filmu Obywatel Jones. Magazyn Filmowy

Co cię przywiodło do Polski?

Moja żona jest Polką. Poznaliśmy się w Indiach i razem tu przyjechaliśmy. Mieszkam już tutaj od jedenastu lat.

 

W Indiach również pracowałeś w zawodzie kolorysty?

Szkoliłem się w animacji i efektach specjalnych, ale zawsze chciałem zostać kolorystą. Tyle że marzenie to urzeczywistniłem dopiero w Polsce. W tamtych czasach do pracy w tym zawodzie trzeba było mieć dobre znajomości, ale gdy na przełomie dekad Blackmagic wypuścił na rynek system DaVinci Resolve, wszystko się zmieniło, bo każdy mógł się na nim uczyć. Wydałem wszystkie oszczędności, ale dokonałem zakupu i niedługo później otworzyłem jednoosobowe studio do korekcji barwnej. Wydaje mi się, że byłem jednym z pierwszych w Polsce.

 

Nikt inny nie pracował w pojedynkę?

Korekcja barwna była domeną wielkich firm – The Chimney Pot, Alvernii itd., ale przez jakiś czas szło mi dobrze, świetnie się wyszkoliłem, m.in. w ICE International Colorist Academy w Londynie, miałem sporo klientów. Paradoksalnie, na przeszkodzie stanęła demokratyzacja rynku. W pewnym momencie Resolve stał się na tyle popularny, że więcej firm zaczęło go kupować, oferując klientom połączenie korekcji barwnej z przykładowo – efektami specjalnymi. Musiałem ustąpić, przeprowadziłem się na dwa i pół roku do Poznania, ale nie szło mi tak, jakbym sobie tego życzył, więc wróciłem do Warszawy. W międzyczasie rynek znowu się zmienił, pojawiło się wiele zleceń dla freelancerów. Szybko zacząłem zdobywać nowych klientów, a w trakcie pracy nad reklamą Żywca poznałem operatora Tomka Naumiuka. Dobrze nam się razem pracowało, zaprzyjaźniliśmy się, więc polecił mnie do serialu Diagnoza. Sprawdziłem się, więc kiedy Tomek dostał pracę przy 1983 Netflixa, poszedłem za nim.

 

W tej branży znajomości to najlepsza waluta.

Pełna zgoda, ale w pełni zapracowałem na zdobyte zaufanie. Przekonałem Tomka i produkcję Netflixa, żeby zainstalować na planie system do korekcji barwnej mojego pomysłu. Nigdy wcześniej w Polsce koloryści nie pracowali na żywo, zawsze w studiach, w kontrolowanych warunkach. Efekty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania. W związku z tym, że trafiał do mnie sygnał prosto z kamery, mogłem od razu robić wstępną korekcję i wysyłać efekty do wglądu Tomkowi, reżyserkom, aktorom. Mogli błyskawicznie skorygować ujęcie, zmienić światło itd. W ten sposób trafiłem na plan Obywatela Jonesa pani Agnieszki Holland, której spodobały się te nowe możliwości. Tomek również kręcił ten film. Byłem przez cały czas na planie, w Polsce, na Ukrainie, a niedawno zakończyłem finalną korekcję barwną projektu.

 

Obywatel Jones powstawał w trudnych warunkach pogodowych. Jak twój system sprawdził się w takiej sytuacji?

Bardzo dobrze, pracowaliśmy i w deszczu, i w mrozie, i w śniegu. Byłem w nieustannym kontakcie z Tomkiem, nawet gdy odchodził daleko od monitora. Przesyłałem mu zdjęcia Messengerem na komórkę, a on mógł reagować. Albo odpisywał, że ma być chłodniej, cieplej itp. Wszystko zostało oczywiście wcześniej poparte rozmowami o stylu wizualnym filmu. Plusem było również to, że tuż po zakończeniu zdjęć producenci mieli solidny materiał do pokazywania na festiwalach i spotkaniach branżowych, nie musieli czekać kilku tygodni na korekcję barwną w studiu.

 

Myślisz, że robienie korekcji barwnej w czasie rzeczywistym na planie to przyszłość?

Jestem o tym przekonany, ale musi jeszcze minąć trochę czasu, zanim takie stanowiska pojawią się na szerszą skalę. To dodatkowy wydatek, należy inaczej rozplanować miejsce na planie, więc nie wszyscy będą chcieli w to inwestować, ale uważam, że wszystkie plusy przesłonią finansowe minusy. Zamierzam wprowadzać różne udoskonalenia, które mam nadzieję przekonają innych do mojego pomysłu. Jednym z nich jest wielkość i waga systemu. Na planie Obywatela Jonesa ważył dobre 40 kg, ale teraz jest już znacznie lżejszy i mieści się w torbie na laptopa.

 

Czym w takim razie jest dla ciebie kolor? Narzędziem? Emocją? Możliwością?

Emocją, zdecydowanie. Korekcja barwna polega na manipulowaniu emocjami, dodawaniu ich do ekranowych wydarzeń lub ujmowaniu. Kolorem można to samo ujęcie zrobić tak, że będzie straszne albo nużące. Czerwień może oznaczać seks, grozę, niebezpieczeństwo, ale także ciepło lub miłość. Istnieje specjalny wykres, który pomaga kolorystom w pracy, ale rzadko z niego korzystam, wolę myśleć i reagować po swojemu, a nie w odgórnie narzucony sposób. Chciałbym, by moje projekty wyróżniały się spośród innych kreatywnym podejściem, innym spojrzeniem. Pochodzę z Indii, gdzie zupełnie inaczej podchodzi się do kolorów i próbuję przekuć to na swoją korzyść w pracy kolorysty.

 

A jaki kolor jest dla kolorysty najtrudniejszy?

Czerń i biel. Ludziom wydaje się, że czarno-białe filmy są proste, ale prawda jest zupełnie inna. Nie tylko z perspektywy kolorysty. Chodzi o uzyskanie odpowiednich kontrastów, żeby czarny wyglądał na czarny, a nie mocny szary, a biały na biały, i żeby nie rozmywał nieco ciemniejszych barw. To też kwestia tego, jak materiał został nagrany na planie. Jeśli operator nie zarejestrował dobrze obrazu, nie wyczaruję cudów. Chciałbym natomiast podejmować się różnych wyzwań. Niedawno zakończyłem finalną korekcję barwną do komedii Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3 Kordiana Piwowarskiego. To było zupełnie inne doświadczenie niż przy 1983 czy Obywatelu Jonesie, ale równie satysfakcjonujące. Film jest pełen ciepłych barw, jaskrawych kolorów, pozytywnych emocji, swojskich klimatów. Cieszę się na taką różnorodność w przyszłości.

 

Na ile ważna jest w tym zawodzie wrażliwość na kolory i różne odcienie ludzkich emocji, a na ile to kwestia technicznej sprawności?

Wiele zależy od indywidualnego doświadczenia kolorysty, od tego, jak traktuje kolory i jak patrzy na świat. Ja np. lubię w czasie wolnym malować i eksperymentować z mieszaniem kolorów. To mi bardzo pomaga, gdy siadam przed ekranem i zaczynam pracować. Staram się także oglądać jak najwięcej filmów i seriali, wyciągać z nich to, co mnie interesuje, co zwróciło moją uwagę. Dzięki temu jestem także w stanie zaoferować coś operatorowi, z którym pracuję, pokazać jakąś ciekawą referencję wizualną.

 

Kolorysta i autor zdjęć powinni mieć dobry kontakt?

Zdecydowanie. Tomka Naumiuka znam, więc dobrze się rozumiemy i wymieniamy uwagami, ale jeśli przychodzi mi pracować z nowym operatorem, uważam, że moim zadaniem jest wyjść mu naprzeciw, zrozumieć go, przyswoić jego styl, podejście, sposób pracy. W tej branży wiele zależy od relacji z ludźmi, z którymi pracujesz. Jestem gotowy chodzić na różne kompromisy, żeby mieć dobre kontakty ze współpracownikami. Nie wszystko ma się w głowie.

 

Rozmawiał Darek Kuźma

KIPA