20.11.2018

Magazyn Filmowy: 10 lat Regionalnych Funduszy Filmowych

[artykuł ukaże się w listopadowym numerze Magazynu Filmowego]

Rafał Bubnicki

 

Kino polskie i krasnoludki

 

Mija już 10 lat, od kiedy w polskiej kinematografii funkcjonują Regionalne Fundusze Filmowe. Ich jubileusz to dobra okazja do podsumowania dotychczasowej działalności RFF i spojrzenia z troską w ich najbliższą przyszłość.

 

Kto organizuje i finansuje polskie kino? Sądząc z przekazów medialnych, są to duchy lub krasnoludki. Ponieważ mieszkam we Wrocławiu, gdzie od dekady liczba krasnoludków stale rośnie i coraz to pojawiają się na ulicach finezyjnie odziane skrzaty, uprawiające zresztą różne zawody, więc mogę uważać się za nieco lepiej zaznajomionego z materią ich działalności. Chciałbym zatem zabrać głos jako jeden z  jedenastoosobowej grupy krasnoludków, która w Polsce prowadzi Regionalne Fundusze Filmowe. Dlaczego? Zaraz wyjaśnię.

Lektura w ostatnich miesiącach wielu materiałów prasowych o tematyce filmowej skłoniła mnie do napisania tego tekstu. Wspólną cechą przeczytanych recenzji i omówień jest pomijanie informacji o producentach i koproducentach polskich filmów. Zjawisko to może nie nowe, ale coraz bardziej uderzające. W zestawieniu z ogólnie dostępnymi źródłami wiedzy o polskim filmie właściwie wytłumaczalne. Producent w tych informacjach prawie nie istnieje. Tym bardziej koproducent. Gdyby zapytać przeciętną Polkę lub Polaka, kto w Polsce finansuje i organizuje produkcję filmową, to być może nieliczni wymieniliby Polski Instytut Sztuki Filmowej, instytucję, która od dwunastu lat z coraz większymi sukcesami wspiera rodzime kino. Ale przecież PISF tylko dofinansowuje projekty filmowe. Ich autorami, czyli sprawcami pomysłów i zbierania na nie pieniędzy, a potem realizatorami filmów są dziesiątki, przede wszystkim prywatnych firm, które stały się autorami sukcesów artystycznych i komercyjnych polskiego kina w ostatnich latach. Ilu polskich producentów zdołało przebić się do świadomości polskiego kinomana? Kto potrafi wymienić nazwiska najważniejszych polskich producentów? Kto wie, co to są Regionalne Fundusze Filmowe i jaki jest ich dziesięcioletni wkład w polską produkcję? Mogę założyć się w ciemno, że poza środowiskiem filmowym prawie nikt. Czy jest zatem przesadą stwierdzenie, że to krasnoludki (duchy zostawmy na razie na boku) stoją za sukcesami polskiego kina? Myślę, że nie. A ponieważ za parę tygodni odbędą się wybory samorządowe, warto opowiedzieć, co polskie samorządy w ostatniej dekadzie wniosły do polskiego kina. Lubię krasnoludki, ale jeśli z publicznych pieniędzy samorządy wojewódzkie i miejskie od 2008 roku przeznaczyły ponad 72 mln złotych na wsparcie 492 polskich filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych (w tym 76 koprodukcji międzynarodowych), to chyba warto o tym informować i rozmawiać publicznie.

Kiedy dziesięć lat temu Agnieszka Odorowicz, kierująca wówczas Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, oraz Maciej Strzembosz, szef Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych, przekonywali samorządowców z największych polskich miast i województw do stworzenia regionalnych funduszy filmowych, to nie odkrywali Ameryki. Świetnie natomiast wiedzieli, że takie fundusze działają w większości regionów państw zachodnioeuropejskich i skutecznie wspierają tam produkcję filmową. Dzięki temu promują swoje regiony i jednocześnie wpływają na nierzadko niebagatelne wpływy dla lokalnych przedsiębiorców, wynikające z lokowania w tych regionach produkcji filmów. W „starych” krajach Unii Europejskiej fundusze mają samodzielną formę prawną (jako fundacje, spółki) i nierzadko wielomilionowe (w euro) budżety. Dofinansowując wybrane filmy, fundusze wymagają, by na terenie ich działalności była realizowana przynajmniej część dni zdjęciowych, aby zatrudniani byli miejscowi fachowcy i firmy z branży filmowej, oraz by otrzymane środki były wydatkowane w regionie. Jak częsta to obecnie praktyka współfinansowania filmów nietrudno się przekonać, śledząc czołówki i końcowe napisy wyświetlanych u nas obrazów europejskich. Obecnie już filmów z całej Europy, bo fundusze „zdobyły” w ostatniej dekadzie także „nowe” kraje UE.

W Polsce było wiadome, że fundusze – realizując takie same zadania jak w Europie – będą miały mniejsze możliwości finansowe, a RFF powstaną (ze względu na oszczędności w obsłudze administracyjnej) przy samorządowych instytucjach kultury. Do 2010 roku Regionalne Fundusze Filmowe powołały samorządy w Łodzi, Katowicach, Wrocławiu, Gdyni, Poznaniu, Krakowie, Szczecinie, Lublinie i Warszawie. W ostatnich trzech latach powstały fundusze w Rzeszowie oraz Olsztynie. RFF są finansowane albo wspólnie przez samorządy wojewódzkie i miejskie (np. Kraków, Wrocław i Warszawa), albo tylko przez samorząd miejski (np. Łódź) lub wojewódzki (np. Katowice). Roczny budżet jednego funduszu nie przekroczył nigdy 2 mln złotych. Najczęściej jest to ok. 500 tys. – 1 mln złotych rocznie. Nie są to wielkie sumy, ale w skali dekady złożyły się na sumę 72 224 919 złotych. Jakie są efekty dotychczasowej działalności RFF? Przede wszystkim sprawiły, że polscy twórcy wyszli z realizacją filmów fabularnych poza Warszawę, gdzie skoncentrowana jest znakomita większość polskiego przemysłu filmowego. Atrakcyjne okazały się miejskie pejzaże Gdyni i Lublina, Łodzi i Wałbrzycha, Wrocławia i Krakowa, krajobrazy Bieszczad i Gór Stołowych, Małopolski, Górnego Śląska czy Mazur. Aby ograniczyć się do tytułów najbardziej znanych przypomnijmy, że RFF koprodukowały takie filmy jak: Ida (Łódzki FF) oraz Zimna wojna (RFF: Śląski, Łódzki i Podkarpacki) w reżyserii Pawła Pawlikowskiego, Twój Vincent (Dolnośląski FF) Doroty Kobieli i Hugh Welchmana, Pokot (Dolnośląski FF) Agnieszki Holland, Body/Ciało (Mazowiecki i Warszawski FF) Małgorzaty Szumowskiej, Czarny czwartek. Janek Wiśniewski padł (Gdyński FF) Antoniego Krauzego, Jesteś Bogiem (Śląski FF) Leszka Dawida, Cicha Noc (Warmińsko-Mazurski FF) Piotra Domalewskiego, Pod Mocnym Aniołem (Małopolski FF) Wojciecha Smarzowskiego, Carte Blanche (Lubelski FF) Jacka Lusińskiego, W spirali (RFF w Poznaniu) Konrada Aksinowicza czy Karbala (Zachodniopomorski FF) Krzysztofa Łukaszewicza. Każdy z Regionalnych Funduszy Filmowych ma na swym koncie koprodukcje znanych i docenionych za granicą oraz w kraju, nagradzanych na festiwalach filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych. Na tegorocznym festiwalu w Gdyni połowa tytułów w Konkursie Głównym to filmy koprodukowane przez fundusze regionalne, a w dwóch wypadkach (Zimna wojna Pawła Pawlikowskiego i Ułaskawienie Jana Jakuba Kolskiego) to obrazy, które powstały z udziałem trzech funduszy. Wśród dokumentów dofinansowanych przez RFF było bardzo wiele pozycji o sprawach i postaciach ważnych dla poszczególnych regionów. Bez wsparcia funduszy produkcje te by nie powstały. Realizując filmy w regionach, producenci „zostawili” tam ponad 103 mln złotych. Poza wpływami dla lokalnych firm i specjalistów pieniądze z podatków wpłynęły do kas samorządowych. Ponieważ RFF są koproducentami filmów, które dofinansowują, mają także udział we wpływach z ich eksploatacji. Nie są to na razie wielkie sumy, ale w wielu przypadkach były znaczące np. Sala samobójców Jana Komasy (Dolnośląski FF), Jesteś Bogiem Leszka Dawida czy Wołyń Wojciecha Smarzowskiego (Dolnośląski FF) przyniosły znaczące wpływy, które powiększyły budżety funduszy.

Podsumowując dziesięciolecie działalności Regionalnych Funduszy Filmowych, trzeba spojrzeć w przyszłość i zapytać o szanse i zagrożenia, jakie stoją przed ich dalszą działalnością. Szansa to podtrzymanie i rozwinięcie funduszy poprzez zwiększenie ich finansowania i autonomizację działalności jako instytucji. Mówiąc o zwiększeniu finansowania, trzeba pamiętać o granicach, które wyznacza poziom produkcji filmowej w Polsce i zainteresowanie naszym krajem ze strony zagranicznych twórców. Z tych powodów trudno sobie wyobrazić, aby można było od razu sensownie zainwestować w produkcję więcej niż 2 mln rocznie w skali roku, w największych funduszach. Poziom finansowania RFF ze strony samorządów jest jednak obecnie znacznie niższy. Uruchomienie tzw. zachęt podatkowych dla producentów filmowych (sejmowa ustawa w tej sprawie jest prawie gotowa) może zwiększyć te potrzeby, ale nie będzie to zmiana skokowa, a raczej stopniowa, ewolucyjna. Z drugiej strony, zarówno z powodów identyfikacji (obecnie każdy fundusz regionalny występuje pod nazwą innej instytucji macierzystej), jak i zakresu działania należy myśleć o przekształceniu funduszy w samodzielne instytucje lub – co najmniej – w struktury o rozległej autonomii decyzyjnej i personalnej. Takie struktury mogłyby obok wspierania produkcji filmowej dla kin i produkcji telewizyjnej (seriale), zajmować się także komisjami filmowymi oraz pełną gamą usług audiowizualnych, które w województwach i metropoliach są obecnie rozdzielone pomiędzy różne agendy samorządowe i instytucje. Wśród zagrożeń najpoważniejsze to zawsze możliwe odstąpienie samorządów od finansowania funduszy. Powodów może być wiele. Z najważniejszymi RFF spotykają się w swojej działalności od dawna. Jest to np. dążenie samorządowców do samodzielnego, a nie poprzez konkurs i eksperckie oceny, decydowania, który producent otrzyma wsparcie finansowe od samorządu. Takie praktyki mogą podsuwać myśli o kryptokorupcyjnych powiązaniach samorządowców z producentami, jak i podejrzenia o zwykłą, z próżności wynikającą, chęć by „ogrzać się” w świetle gwiazd filmowych. Inne zagrożenie to sposób rozumienia promocji regionu poprzez film. Czy obraz wsi pokazany w Cichej Nocy jest to, czy nie jest promocja regionu? Warmińsko-mazurscy samorządowcy, za co im chwała, uznali, że jest to promocja. Należałoby tylko sobie życzyć podobnego sposobu myślenia w całej Polsce. No i oczywiście zagrożenie strukturalne, charakterystyczne dla polskich stosunków politycznych. Każda nowa władza, zwłaszcza gdy zmienia się konstelacja partyjna, za punkt honoru uważa nie kontynuację tego, co dobrze robili poprzednicy, ale zmianę wszystkiego, poczynając od ludzi, a na strukturach kończąc. Jako jeden z jedenastu krasnoludków, które budowały przez dziesięć lat od zera Regionalne Fundusze Filmowe apeluję do rozwagi i zastanowienia. Zniszczyć łatwo, zbudować i rozwijać znacznie trudniej.

 

* Rafał Bubnicki jest dziennikarzem i producentem filmowym. Od 2008 roku kieruje Dolnośląskim Funduszem Filmowym, a od 2013 także Wrocławską Komisją Filmową. Jest przewodniczącym Sekcji Regionalnych Funduszy Filmowych w Krajowej Izbie Producentów Audiowizualnych).

 

KIPA