28.02.2019

Widzowie wszędzie płaczą – Wywiad. Magazyn Filmowy

(tekst ukazał się w lutowym wydaniu MF)

Rozmowa z Anną Różalską, koproducentką polsko-amerykańskiego filmu dokumentalnego Kto napisze naszą historię

 

Jak doszło do waszej współpracy z Amerykanami?

Od lat zajmuję się współpracą przy międzynarodowych, w tym amerykańskich, koprodukcjach – wcześniej w Alvernia Studios i Platige Image, obecnie w założonej przeze mnie i Tarika Hachouda agencji Match&Spark. Przez lata zbudowałam w USA rozległą sieć kontaktów obejmującą szereg profesjonalistów i firm z branży audiowizualnej. Na liście tej znalazło się studio RatPac Entertainment, z którym Match&Spark w 2015 roku zrealizował swoją pierwszą polsko-amerykańską koprodukcję: dokument W imię honoru Pawła Guli. W Polsce odbył się montaż filmu, postprodukcja obrazu i dźwięku. Dobrze wzajemnie się poznaliśmy i gdy do RatPac zgłosiły się reżyserka Roberta Grossman i producentka Nancy Spielberg ze swoim pomysłem na film dokumentalny o Archiwum Ringelbluma, zostaliśmy poleceni jako partner w Polsce. Decyzja o współpracy zapadła bardzo szybko, właściwie po jednej rozmowie z Robertą. Umówiłyśmy się na Skype’a o czwartej rano polskiego czasu. Byłam wtedy wycieńczona intensywną dokumentacją do innego projektu, ale czułam, że nie mogę tej rozmowy przełożyć…

 

Pierwotnie zaangażowanie Polski miało być o wiele mniejsze. Tymczasem powstał u nas – co należy podkreślać – dokument, który może spokojnie rywalizować z pełnometrażowymi fabułami.

Chociaż finansowanie w większości jest amerykańskie, bardzo ważne było wsparcie, które otrzymaliśmy z PISF, EC1 Łódź – Miasto Kultury, Łódź Film Commission, Mazowieckiego Warszawskiego Funduszu Filmowego oraz Mazovia Warsaw Film Commission. Od początku podkreślam, że jest to produkcja polsko-amerykańska. Poza reżyserką i producentką zdecydowana większość ekipy kreatywnej i technicznej jest z naszego kraju. To dzięki zaangażowaniu Polaków projekt tak bardzo się rozrósł – pierwotnie Roberta myślała o dwóch dniach pracy w naszym kraju, na greenscreenie. Gdy Amerykanie poznali polski zespół – m.in. Marka Warszewskiego, Piotra Bartuszka, Aleksandrę Staszko, Agnieszkę Hodowaną, Tomka Morawskiego i aktorów – wszystko zaczęło nabierać nowego, większego kształtu. Ostatecznie zdjęcia w Polsce trwały 19 dni na głównym planie i 7 na drugim… Przyjęliśmy standardy pracy jak przy produkcji fabularnej. Polski wkład Roberta doceniała tym bardziej, że dla niej była to pierwsza tak duża produkcja. Miała doświadczenie dokumentalne, ale nie fabularne.

 

Z dwóch dni do niemal miesiąca… – to olbrzymi przeskok.

Bywały dni, że mieliśmy na planie po 300 statystów, zamknięte ulice w centrum Łodzi… Roberta, inspirowana miejscami, aktorami, scenografią, rozmowami z polskimi ekspertami – codziennie podsyłała nową, uzupełnioną wersję scenariusza, choć zdjęcia poprzedziła bardzo szczegółowa dokumentacja. Amerykanie przygotowywali projekt przez trzy lata, bazując na książce Samuela Kassowa – on z kolei pracował nad nią przez dekadę.

 

Jak wyglądał casting i czy amerykańską stronę łatwo było przekonać do polskich aktorów?

Zaczęło się skromnie. Myśleliśmy o mniej znanych twarzach, kiedy Piotr Bartuszek zaproponował Karolinę Gruszkę do roli Judyty Ringelblum. Gdy Karolina przyjęła propozycję, zmieniła się nam cała koncepcja castingu. Musieliśmy znaleźć równych jej partnerów. Ważne było też zachowanie podobieństwa fizycznego do prawdziwych postaci. Gdy Amerykanie zobaczyli zdjęcia próbne Jowity Budnik i Piotra Głowackiego – w kostiumie i charakteryzacji – od razu zgodzili się.

 

Aktorzy bardzo zaangażowali się w ten projekt.

Wszyscy, bez wyjątku. Cała ekipa. Bartek Kotschedoff przed swoimi zdjęciami nic nie jadł, żeby schudnąć do roli mężczyzny, który umiera w warszawskim getcie z głodu. Aktorzy nauczyli się swoich tekstów w jidysz.

 

Ta produkcja ma do spełnienia pewną ważną misję. To was mobilizowało czy obciążało?

Na planie zdjęciowym nigdy o tym nie myślałam. Byłam skoncentrowana na profesjonalnym przygotowaniu i realizacji skomplikowanej produkcji filmowej. Potem widziałam kilkadziesiąt układek montażowych – praca ta trwała długo, szczęśliwie mogliśmy sobie na to pozwolić, gdyż Roberta i Nancy zawsze dążyły do tego, żeby powstał jak najlepszy film, a nie jak najszybciej. Ciężar odpowiedzialności zaczęłam odczuwać dopiero po pokazie dla World Jewish Congress, gdy po raz pierwszy zobaczyłam nasz film na dużym ekranie i poznałam pierwsze reakcje publiczności. Pokazy dla Forum Dialogu, Żydowskiego Instytutu Historycznego, Muzeum Polin uświadomiły mi, jak wielkie znaczenie ma nasz dokument, i że teraz musimy zrobić wszystko, aby tę historię przekazać dalej. Archiwum Ringelbluma to jedno z nielicznych świadectw Holocaustu napisane przez samych Żydów. Determinacja, z jaką to robili jest bezprecedensowa. W Yad Vashem cały czas pokazywany jest dokument o Emanuelu Ringelblumie – nasza produkcja jest o wiele większa.

 

Film pokazuje też potencjał polskich twórców.

Również z profesjonalnego punktu widzenia to film ważny, szczególnie teraz, gdy uruchamiane są u nas zachęty podatkowe dla producentów zagranicznych. Dokument, który w dużej części złożony jest z tzw. odwzorowań historycznych, prezentowany jest na całym świecie i dzięki niemu inni mogą zobaczyć nieograniczony polski potencjał kryjący się w ludziach, miejscach… Pokazujemy, że można robić z nami znakomite rzeczy na najwyższym poziomie. Roberta Grossman każdego dnia dawała nam odczuć, że jesteśmy współtwórcami, a nie podwykonawcami.

 

Pierwsze pokazy festiwalowe odbyły się jesienią 2018. Co dalej?

Bardzo dużo. Film będzie pokazywany na całym świecie. 17 stycznia to dzień premiery nowojorskiej. Najważniejszą dla nas datą jest jednak 27 stycznia. W Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holocaustu uroczysty pokaz z udziałem twórców odbędzie się w siedzibie UNESCO w Paryżu – dla 1300 przedstawicieli korpusu dyplomatycznego. Ponadto, tego dnia, przedstawimy dokument również w Żydowskim Instytucie Historycznym, Polin, Yad Vashem i w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz w wielu synagogach i kinach. Seanse połączone będą z live streamem z Paryża i Auschwitz-Birkenau. Oprócz tego, wspólnie z Forum Dialogu, przygotowaliśmy scenariusz lekcji dla szkół. Za dystrybucję w Polsce odpowiada Next Film. Prowadzimy rozmowy z telewizjami.

 

Chyba nikt nie potrafi przejść obok Kto napisze naszą historię obojętnie…

Wszędzie, gdzie do tej pory nasz dokument trafił, odbierany był bardzo emocjonalnie. Widzowie wszędzie płaczą. Każdy, kto zetknął się z tym projektem – jako producent, twórca czy widz, zaczyna wierzyć, że musi o tej historii mówić. Wszyscy oddaliśmy temu filmowi nie tylko talent, czas, wiedzę, ale i serce.

 

Rozmawiała Dagmara Romanowska

 

KIPA