06.06.2019

Magazyn Filmowy – Ważne jest kompleksowe spojrzenie, Rozmowa z Katarzyna Gromadzką

Rozmowa z Katarzyna Gromadzką, współzałożycielką organizacji Momakin

 

Momakin to coraz mocniejsza marka na rynku animacji i animacji poklatkowej, ale kilka lat temu założenie takiej organizacji nie było oczywistym krokiem. Jak wspominasz start?

Momakin powstał z jednej strony w reakcji na koniec Se-ma-fora, a z drugiej jako odpowiedź na coraz liczniejszą w Polsce grupę niezależnych producentów, którzy na pewne rzeczy nie mieli i wciąż nie mają czasu, mocy przerobowej, bywa że kompetencji. Chodzi o kwestie dystrybucyjne i promocyjne, o reprezentację na zewnątrz, także artystów, którzy znaleźli się nagle bez stałego zatrudnienia w dużych studiach. Tymi aspektami zajmują się choćby PISF i komisje filmowe, ale my zawęziłyśmy działania do animacji, z naciskiem na tę tradycyjną, poklatkową, w której wszystkie się specjalizujemy. Ja byłam kierownikiem produkcji i producentem liniowym w Se-ma-forze, wiem, jak wygląda plan lalkowy, znam poszczególne fazy całego procesu, potrafię wytłumaczyć producentom, czego oczekują od nich dystrybutorzy i inne strony.

Jak określiłabyś dzisiaj pozycję firmy Momakin na polskim rynku?

Bywa, że ze względu na wybraną specjalizację jesteśmy bardziej rozpoznawalne na świecie niż w Polsce, ale działamy intensywnie w kraju. Współpracujemy ze Stowarzyszeniem Producentów Polskiej Animacji i Stowarzyszeniem Filmowców Polskich, zachęcamy twórców do uczestnictwa w naszym wydarzeniu branżowym Animarkt, które jest nakierowane na animację lalkową, ale ma także sekcję dotyczącą dobrych praktyk w koprodukcjach międzynarodowych. Pracujemy nad otwieraniem polskiego rynku animacji na nowe koncepcje, współpracujemy z dokumentalistami, wkraczamy w świat reklamy. W Polsce przez lata było tak, że poza animacją cyfrową postrzegało się przeważnie wszystkie inne rodzaje jako problematyczne lub zbyt drogie, a to nieprawda.

To trochę jak w przypadku kręcenia na taśmie filmowej lub kamerach cyfrowych. Okazuje się, że w wielu przypadkach taśma generuje mniejsze koszty i wspomaga cały proces.

I tak, i nie, taśma i nośniki cyfrowe pełnią de facto tę samą funkcję, a w przypadku odmiennych typów animacji te funkcje są różne. W animacji 3D duże koszty generuje np. zrobienie dobrych faktur, które są czymś naturalnym dla korzystającej z dowolnych materiałów animacji stop motion. Z kolei w poklatkowej sceny zbiorowe i duplikacje postaci wymagają dodatkowego nakładu finansowego, a w świecie cyfrowym nie stanowią problemu. W Europie podchodzimy wciąż purystycznie do podziału technik animacyjnych, natomiast na dużo świeższych rynkach nie ma takiej czołobitności, twórcy chętnie je mieszają i eksperymentują. Dla mnie ważne jest kompleksowe spojrzenie na projekt i dobranie do niego odpowiednich rozwiązań.

Co jest dzisiaj największym wyzwaniem dla polskiej animacji?

Przez wiele lat państwowe studia dawały nam przewagę nad innymi krajami, ale gdy ich czas się skończył, nowe firmy i prywatni producenci musieli się namęczyć, by wystartować. I to był ten moment, kiedy przez około dekadę nie powstawały u nas właściwie seriale animowane, które w studiach definiują płynność produkcji. Rezultatem była dziura pokoleniowa. Jest ona stopniowo niwelowana, a młodzi producenci nauczyli się wychodzić w świat, ale mimo wszystko wciąż ją można odczuć. Artyści, którzy wychowali się w systemie publicznym, też uczą się funkcjonować na nowym rynku. Mamy więc wypracowane dobre rozwiązania, teraz musimy być konsekwentni, rozwijać mechanizmy prawne, lobbować we wszelkiego rodzaju instytucjach państwowych itd.

Jeździsz na światowe festiwale i wydarzenia branżowe, promując m.in. w ramach projektu Polish Quality polskich artystów. Z jakim odbiorem się spotykasz?

Głównym tematem Polish Quality jest szerzenie rzemiosła filmowego z dużym naciskiem na animację poklatkową, ale naturalnym rozwinięciem jest ukazanie naszej sceny producenckiej. Możliwości współpracy, dofinansowań, funduszy, umów. W grudniu 2018 roku prezentowałam w Argentynie szeroki zakres polskich animacji, od odcinków seriali animowanych dla dzieci po poważne projekty krótkometrażowe dla dorosłych. Odbywało się to w ramach wieczornych projekcji i po naszym seansie autentycznie było największe zainteresowanie. Ludzie z branży podchodzili, wypytywali o studia, o artystów, o techniki. Każdemu podobało się coś innego, ale ważne było to, że każdy znalazł coś dla siebie.

Jednym z celów projektu Momakin jest łączenie artystów ze świata. Globalizacja i wirtualizacja na pewno ułatwiają komunikację, ale co z formalnościami, z umowami międzynarodowymi?

Mamy to szczęście, że w Unii Europejskiej umowy są ustandaryzowane, a jeśli współpracujemy z krajami niezrzeszonymi, oni muszą dostosować się do nas. Kiedy mówimy o rynkach w Ameryce czy Ameryce Południowej, sprawa jest rozwojowa. Do zeszłego roku byliśmy trudnym partnerem ze względu na brak zachęt. W Polsce mamy przewagę w postaci wysokiego poziomu ochrony praw autorskich. Wymaga to dodatkowych zapisów w umowach, ale jesteśmy w stanie wyjaśnić kontrahentowi, że chcemy jak najlepiej zabezpieczyć obie strony. Tak, że nikt nie będzie mógł niczego podważyć. I zazwyczaj jest to przyjmowane bez zastrzeżeń. Obsługa prawna jest dla nas bardzo ważna, również w kontekście służenia pomocą indywidualnym artystom.

Dlatego zdecydowałyście się połączyć to z działalnością agencyjną?

Zapewniamy kompleksowość. Za granicą producenci korzystają i ze stałych współpracowników, i z wolnych strzelców, natomiast potrzebują też wsparcia merytorycznego, którego nie dostaną od pojedynczych twórców. My nie tylko pośredniczymy w kontaktach, ale oferujemy też wsparcie na poziomie producenta wykonawczego i bierzemy na siebie część organizacyjną: papierkową i merytoryczną, ale też szukanie ekipy, realizację części zdjęć. Nieskromnie mówiąc, to wyjątkowa usługa na polskim rynku.

Zachęty finansowe i ewoluujący rynek sprawią, że w ciągu najbliższych lat doczekamy się jakościowych projektów pełnometrażowych, które będą konkurencyjne na świecie?

Na razie jeszcze nie wiadomo, jak zadziałają zachęty. Są zdecydowanie pozytywną zmianą, ale nie sądzę, żeby odpaliły jakiś efekt domino. Na pewno mogą sprowadzić do Polski mnóstwo prac serwisowych, co pozwoli rozwinąć się twórcom na różnych poziomach. Bezpośrednich zmian upatrywałabym raczej w rosnącym doświadczeniu polskich producentów, którzy robią coraz większe projekty, wchodzą odważnie w developmenty, próbują, ryzykują.

Jakie wyzwania stoją przed wami w kolejnych latach?

Największym jest przeskoczenie bariery współpracy z dużymi, komercyjnymi rynkami. W Polsce wychowaliśmy się na kinie artystycznym i mamy problem z komercyjnym myśleniem o filmie. Chciałabym, żeby Momakin był firmą, która łączy różne rozwiązania i na ich bazie współtworzy nową jakość, angażując prywatne fundusze i inwestorów pozapublicznych do interesowania się polską animacją. Póki nie pokażemy im, że te filmy mogą być dobrym biznesem, będziemy zdani na mechanizmy, które są dobre i solidne, ale nie wystarczą do prawdziwego ożywienia rynku.

 

Rozmawiał Tomasz Kazański

Źródło: Magazyn Filmowy SFP

KIPA